Przerażające wieści z Hiszpanii. Odłożono operacje, ale aborcje są priorytetem
Od kilku dni widać, że koronawirus znowu męczy Hiszpanię. Dodatkowo władze zdecydowały się powrócić do obostrzeń. To prawda?
Minął dokładnie miesiąc od ogłoszenia tzw. "nowej normalności”.
Na czym polega?
"Nowa normalność” to etap zniesienia restrykcji do niezbędnego minimum. Jednak już powróciła druga fala zakażeń. Ta nowa eksplozja koronawirusa dotyczy północno-wschodniej części Hiszpanii, a więc głównie w Katalonii i Aragonii. Ogniska pojawiają się też w innych regionach. Radziłabym Polakom, którzy tak gustują w podróżach na Costa Brava odłożyć wakacje.
Dlaczego?
Katalonia podwoiła liczbę przypadków w ciągu ostatnich trzech tygodni. W całej Hiszpanii liczba przypadków koronawirusa wzrosła dwukrotnie w ciągu siedmiu dni.
A jak wygląda sprawa związana z restrykcjami?
Na razie powróciły, ale tylko na obszarze Katalonii. Rząd kataloński zalecił powrót do obostrzeń z czasu stanu alarmowego, ale nie będzie ich egzekwował z taką karnością jak wcześniej. Zalecono więc wszystkim pozostanie w domach i wychodzenie tylko w najkonieczniejszych przypadkach. Odwołano imprezy, koncerty, zamknięto siłownie i centra kulturalne, odradza się korzystanie z salonów fryzjerskich. W całej Hiszpanii utrzymuje się reżim sanitarny na wyższym poziomie niż w Polsce, ale młodzi niespecjalnie przejmują się wytycznymi, lekceważą nakazy, stąd powrót dynamiki zakażeń.
Wspomniała pani, że nie radzi Polakom, aby przybywali na wakacyjny wypoczynek do Costa Brava. Jaka jest obecnie kondycja hiszpańskiej turystyki, na której Hiszpania zawsze budowała swój kapitał?
Dla Hiszpanii sektor turystyki jest jednym z najważniejszych. Wiadomo, że rok 2019 był rekordowy, do Hiszpanii zawitało 83,7 mln podróżujących z zagranicy i zostawili w tym kraju 92 mln euro. Dlatego turystyka jest tak ważna i stanowi około 9 proc. PKB kraju. W tym roku już zanosi się na dramat, co widać gołym okiem.
Co on oznacza w praktyce?
Straty są już przelicza na miliony. Tysiące osób zatrudnionych w usługach i hotelarstwie znalazły się na bruku, właściciele hoteli są na granicy bankructwa, ale straty w cyfrach będą liczone dopiero na koniec sezonu. Ruch turystyczny odbywa się głównie w ramach krajów jednakowo dotkniętych. Włosi czy Francuzi nie mają tylu powodów do obaw, aby przylatywać do Hiszpanii jak np. Polska, czy inne regiony, które lepiej radzą sobie z pandemią.
Inna rzecz, że socjalistyczny rząd Hiszpanii zasłynął z fatalnego zarządzania, usytuował kraj na szczytach najbardziej niechlubnych rankingów np. śmiertelność na milion mieszkańców, stopień zakażenia personelu medycznego, więc też niespecjalnie może liczyć na tłumy chętnych do skorzystania z oferty turystycznej. Inne kraje południowe zadbały lepiej o regulacje i zabezpieczenia, także o pozytywny przekaz, aby przyciągnąć turystów. Hiszpania pod rządami Sancheza zaczyna niektórym przypominać raczej Wenezuelę.
Mówi się, że mimo drastycznych obostrzeń Hiszpania nie była w stanie poradzić sobie z epidemią koronawirusa. Może restrykcje nie mają sensu?
Hiszpania przeszła najdrastyczniejszy lockdown na świecie, a mimo to nie uratowała, ani ludzi ani ekonomii. Wszystkie przyjęte środki były podjęte za późno i chaotycznie, a biorąc pod uwagę lewicowe odchylenie rządu, bardziej skupiono się na pilnowaniu przekazu i mediów niż na walce z rozlicznymi kryzysami. Radykalne obostrzenia nie mają sensu, bo jak się cicho powtarza w Hiszpanii: to już jest inny wirus, mniej zjadliwy, zmutowany. Pacjenci przyjmowani na oddziały mają lżejsze symptomy, lepiej radzą sobie z przebiegiem choroby. Konkludując: obostrzenia nie mają sensu, ale ostrożność w kontaktach i zachowanie dystansu, higieny powinna obowiązywać przez wzgląd na słabszych i starszych. Nie można narażać innych wiedząc jak fatalnie wciąż działa tam służba zdrowia, pracuje połową pary bo większość pracowników musiała wreszcie odpocząć po miesiącach regularnej wojny z bilansem setek zmarłych dziennie.
W Polsce przebąkuje się o drugiej fali wirusa. Wspomniała pani, że w pewnych obszarach Hiszpanii sytuacja zdrowotna mieszkańców pogorszyła się. Ludzie boją się kolejnego etapu pandemii?
Za dwa dni sama wyruszam do Hiszpanii zbadać sprawę, ale z tego co obserwuję i rozmawiam, stosunek do pandemii zależy od grupy wiekowej.Starsi ludzie wyszli straumatyzowani, ludzie w średnim wieku także, ale większość młodych ma serdecznie dość tematu i nie przestrzega minimum higieny roznosząc wirus i narażając innych. Tak jak powiedziałam, mówi się że wirus stracił na agresywności, ale niestety zła wiadomość jest taka, że ludzie którzy zdołali przejść albo uratować się od śmierci wcale nie nabyli odporności i grozi im ponowne zakażenie. Przy świadomości, że organizm już i tak jest „zdemolowany” przez wirusa, zwłaszcza płuca. Osoby starsze żyją w ogromnym strachu, a biorąc pod uwagę, jak trudno dostać się tam do lekarza. Zwłaszcza w regionach na powrót dotkniętych zachorowaniami i jakie są kolejki to wszystko powoduje sporo stresu. Tym bardziej, że wciąż pojawiają się głosy, iż na jesieni może powrócić inna wersja wirusa. Bardziej agresywna.
Ogólnoświatowa pandemia obnażyła problemy medyków i ułomność systemu. Czy w służbie zdrowia widać poprawę?
Służba zdrowia musiała zmierzyć się z tak drastyczną dynamiką zakażeń i ofiar śmiertelnych, że mówi się o wyczerpaniu „zasobów ludzkich”. Personel medyczny Hiszpanii należał nie tylko do najbardziej zakażonego na świecie, ale też stoczył nierówną walkę z wirusem, bo rząd całkowicie zaniedbał ochronę pracowników i zdobywanie środków, leków, testów na walkę z pandemią. Dlatego obecnie wielu lekarzy udało się na urlopy, aby zregenerować siły po okresie niemal całodobowej pracy. Chorym bardzo trudno dostać się na wizytę, preferowane są tele-wizyty, rozmowy telefoniczne. Odłożono na czas pandemii wszystkie planowe zabiegi, ale oprócz aborcji, która okazała się jednym z priorytetów i dlatego dziś, gdy z wolna uruchamiana jest służba zdrowia, kolejki są ogromne, a frustracja ludzi jeszcze większa.
Do tego dochodzi ogromny chaos informacyjny, bo już od dwóch miesięcy nikt precyzyjnie nie informuje o zakażonych i zmarłych. Ośrodki międzynarodowe karcą rząd Sancheza za udostępnianie kłamliwych danych. Sam odpowiedzialny epidemiolog kraju Fernando Simon przyznał przecież niedawno, że owszem zgubiono około 13 000 zmarłych ale „nie ma ich teraz jak umieścić w statystykach”. Nikt nie podał się do dymisji pomimo szacowanej liczby 45 000 zmarłych. Hiszpania będzie potrzebowała jeszcze dużo czasu, aby powstać z kolan. I co najgorsze, socjalistyczno-komunistyczny rząd Sancheza nie tylko nie pomaga, lecz prowokuje kolejne kryzysy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.